12kroków

Moje 12 kroków

To niesamowite jak człowiek legitymujący się wyższym wykształceniem i bystrością umysłu, może jednocześnie być emocjonalnym analfabetą. Mogę godzinami gadać o złożoności świata, ale emocjami posługuję się jak trzylatek.

 

Jedne z pierwszych zajęć z Jackiem Racięckim na Domaniewskiej. Jeszcze się w naszej 12. krokowej grupie nie znamy, wokół stołu czuć niepewność i wyczekiwanie. Każdy z nas nieśmiało próbuje pobrzękiwać coś o trudnych emocjach, o niemożności poradzenia sobie z nimi, wstydzimy sie o nich mówić, jakby one nas oskarżały. Aż nagle prowadzący chcąc nas wesprzeć wypala: "nauczcie się, że emocje są moralnie obojętne. Pisze naweto tym Katechizm Kościoła Katolickiego, nie pamiętam już w którym punkcie, ale powtarzam emocje są moralnie obojętne. To my nadajemy im kontekst moralny. Pozwólcie sobie na ich przeżycie". Między nami zapadła chwila konsetarnacji. Nie wiem jak odebrali to moi koledzy i koleżanki z grupy, ale dla mnie to co usłyszałem było małym przewrotem kopernikańskim.

 

Sprawdziłem to w domu. Faktycznie pkt.1767 Katechizm Kościoła Katolickiego uczy: „Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i woli".

Jak to! Mogę przeżyć trudne, negatywne emocje bez grzechu, mogę czuć wkurzonie, zazdrość, zawiód, wściekłość bez poczucia winy, że grzeszę? Tak, to odemnie zależy co z tą emocją zrobię, ale sam fakt, że ona się we mnie pojawiła nie jest grzechem. Samo „wkurzenie się" na kogoś lub zazdrość nie jest grzechem. Wykroczeniem moralnym stają się w momencie, gdy idę za ich głosem, dobrowolnie się im poddaję i pozwalam im rozwijać się w moim sercu. Jakie to cudowne uczucie pozwolić emocji, która mnie uwiera, by się wypaliła, umarła, bez poczucia, że zrobiłem coś gorszącego, że dopuściłem się jakiejś zdrady wobec Boga. Do tej pory wszystkie negatywne emocje wypychałem ze świadomości.

 

Ileż kryzysów wiary i życiowych frustracji bym nie przeżywał, gdybym znał naukę Kościoła o przeżywaniu uczuć! Weźmy prosty przykład: wybaczanie prześladowcom, miłość nieprzyjaciół. No nie da się krzywdziciela zacząć kochać od tak na rozkaz, nie da się mu wybaczyć w jednej sekundzie. A w życiu co i rusz potykamy się o takie sytuacje. Mógłbym przytoczyć mnóstwo okoliczności – i to poczynając od szkoły podstawowej, a na ostatniej pracy kończąc – kiedy czując złość, zazdrość, żal i urazę, miałem z tego powodu wyrzuty sumienia, wstydziłem się przed Bogiem , oskarżałem przed Nim moje "złe serce", czułem się niegodny bycia Jego dzieckiem i wyobrażałem sobie jak bardzo Bóg mnie nie akceptuje, jak bardzo zawodzę swoją wiarę. Jakbym mógł te negatywne uczucia od tak sobie wyrzucić z siebie w jednej chwili.

 

Gdybym wiedział, że emocje nie działają jak myśli, ale trwają we mnie niezależnie czy je chcę czy nie, oszczędził bym sobie wielu cierpień, a kto wie może i nawet nie popadłbym w nerwicę. Dopiero tutaj, na 12 krokach odkrywam pracę na emocjach. Dopiero teraz dostałem do nich instrukcję obsługi i zaczynam się jej powoli uczyć.

 

To niesamowite jak człowiek legitymujący się wyższym wykształceniem i pewną erudycją może byc jednocześnie analfabetą w kwestii emocji i uczuć. Momgę godzinami gadać o złożoności świata, polityki, procesów społecznych, ale w sferze operowania uczuciami jestem niemowlakiem. W ogóle nie umiem sie nimi posługiwać, nie znam ich mechanizmów, nie wiem do czego służą, co mówią, jakie mechanizmy je uruchamiają.

 

Ba, a cóż dopiero móc powiedzieć, że emocje i uczucia są darem od Boga? A według ks. Marka Drzewieckiego właśnie są. "Emocje spełniają ważną funkcję, gdyż stają się dla nas cennym źródłem informacji o naszym aktualnym położeniu. Informacje te są tym cenniejsze, że w dużej mierze pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Człowiek nie ma bowiem bezpośredniej władzy nad emocjami. Nie może ich sobie po prostu nakazać czy zakazać. Emocje są zatem darem od Boga, są drugim - obok myślenia - źródłem informacji. Są darem, który umożliwia nam dostęp do prawdy o naszym życiu. Dar ten okazuje się szczególnie potrzebny i cenny wtedy, gdy z jakiegoś względu manipulujemy własnym myśleniem w taki sposób, aby nie dostrzegać tych faktów i prawd o nas i o naszym postępowaniu, które stawiają nam trudne wymagania i które zobowiązują nas do zmiany życia" – pisze na potralu Opoka.pl pod tytułem, a jakże, "Moja uczuciowość darem i zadaniem".

 

Nie przypuszczałem, że emocje można traktować w taki sposób. Kojarzyłbym je ze wszystkim, tylko nie z darem Pana Boga. Jeśli emocje są Jego darem, to muszę przyznać, że jest to najgorzej traktowany przeze mnie dar, jaki kiedykolwiek dostałem. Nigdy tego daru nie doceniałem, nie interesowałem się nim, nie doceniłem go i traktowałem bardzo po macoszemu. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek uznał je za coś, co jest we mnie prawowite, potrzebne, zaplanowane i chciane. Emocjom nie ufałem za grosz, miałem przez nie masę kłopotów, wstydziłem się ich, kwestionowałem ich prawo do istnienia.

 

- Emocje są moje, są dla mnie i o mnie. Jeżeli chcemy żyć w prawdzie musimy szukać tego co prawdziwe, a prawdziwe jest czucie – mówi mój prowadzący, Jacek. Kiedy zaczynam je tak traktować przestaja być źródłem cierpienia, a stają sie informacją.

 

Polecam wykład ks. Grzywocza o emocjach:

Komentarze (0)
Dodaj komentarz
Copyright © 12 KROKOW - Warsztaty rozwoju duchowego.